Wspomnienia i relacje świadków tragicznych wydarzeń na Kresach Wschodniej Polski
Ludobójstwo – to celowe wyniszczanie całych narodów, grup etnicznych, religijnych, lub rasowych , zarówno poprzez fizyczne zabójstwa członków grupy, jak i kontrolę urodzin, przymusowe odbieranie dzieci czy stworzenie warunków
życia obliczonych na fizyczne wyniszczenie.
Zbrodnie ludobójstwa nie ulegają przedawnieniu, a sprawcy ludobójstwa podlegają karze bez względu na to, czy są osobami prywatnymi, urzędnikami publicznymi czy mężami stanu. Karane jest nie tylko ludobójstwo, ale także podżeganie do niego, współuczestnictwo, usiłowanie jego popełnienia oraz zmowa w celu jego popełnienia.
Karanie za zbrodnię ludobójstwa zostało powierzone sądownictwu wewnętrznemu państw – członków konwencji oraz sądownictwu międzynarodowemu, o ile dane państwo jest członkiem tego systemu.
Czytając definicje ludobójstwa zadajemy sobie pytanie jak to jest możliwe, ze znając liczne przykłady, z historii i czasów nam współczesnych, do tej pory nie uznano za ludobójstwo zbrodni popełnionych na Polakach w czasie drugiej wojny światowej w ZSRR i na Ukrainie.
Akcje wymierzone przeciwko ludności polskiej posiadały wszystkie cechy planowego wyniszczenia narodu. Długotrwałe przygotowania do tych zbrodni miały zagwarantować, bezkarność sprawcom i zapewnić ,że prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy pozostali bezkarni.
Nie znamy odpowiedzialnych za Katyń, Charków, Twer, Ostaszków, Kozielsk ,Starobielsk oraz liczne gułagi; za zsyłki na Syberię i do Kazachstanu.
Nie ukarano nikogo za zbrodnie na Wołyniu, Podolu, okolicach Stanisławowa. Do tej pory żaden sąd, żaden trybunał nie uznał zbrodni sowieckich i ukraińskich za zbrodnię ludobójstwa. Nikt nie ustalił okoliczności mordu. Dopiero teraz poznajemy nazwiska pomordowanych ale katów wciąż nie znamy. O tych zbrodniach nie uczono w szkołach,
nie dyskutowano na zebraniach, przyjęciach, milczano w rodzinach. To był temat tabu, temat za który groziły wysokie kary.
Dzisiaj Polska jest krajem wolnym i niepodległym, ale nadal o tych zbrodniach nie rozmawiamy. Nie mówią o nich nauczyciele w szkołach, nasze kolejne władze państwowe nie domagały się uznania tych zbrodni za ludobójstwo.
Trudno pogodzić się z aktualnym podejściem do tego tematu nie tylko Ukraińców, ale również z niewiedzą Polaków. Nasze milczenie wykorzystują ci, którzy nas, Polaków mordowali.
Na Ukrainie prawie każda miejscowość, każda wioska ma wykaz ofiar zamordowanych przez Polaków, ale nie ma wzmianki, ze zginęli w walce.
To nas obarczają swoimi zbrodniami, stawiają pomniki swoim bohaterskim przywódcom ich walki o wolną Ukrainę – Ukrainę bez Lachów.
Żyjący jeszcze „rezuny” nadstawiają piersi na kolejne medale, piszą podania o dodatki kombatanckie i dostają je.
Nie pozwólmy na przypisywanie Polakom mordów na Ukraińcach, oni bowiem w obronie własnej , w obronie rodziny, w obronie ukochanej ziemi, czasem musieli zabijać.
Nie wolno nam zapomnieć o cierpieniu ludności kresowej. Nie pozwólmy na milczenie o tych zbrodniach.
Domagajmy się uznania tych zbrodni za ludobójstwo i nie zapominajmy o tych, którzy pozostali tam na zawsze, bez grobu, krzyża, znicza , odwiedzin Nie pozwólmy na wypaczanie historii.
Tylko prawda prowadzi do zgody i wybaczenia…
Iwona Kopańska – Konon
NIE WOLNO NAM ZAPOMNIEĆ O CIERPIENIU LUDNOŚCI KRESOWEJ
“Film dokumentalny pt: ” Zmarłych pogrzebać “
https://drive.google.com/file/d/1a-xnxDG8KKvhCEqurloEe8oxV3EKqcpT/view?usp=sharing
Praktycznie nikt z komentujących upadek ukraińskiej rakiety na Przewodów, leżący w gm. Dołhobyczów, w powiecie hrubieszowskim, nie zwrócił uwagi, że na tych terenach w latach 1944-47 miały miejsce zbrodnie ludobójstwa dokonane na Polakach przez ukraińskich szowinistów spod znaku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Wieś leży na granicy powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego, dookoła niej wiosną 1944 r. sotnie UPA dokonywały eksterminacji polskich wsi, osad i przysiółków. W linii prostej w odległości 3 km. na zachód od Przewodowa położony jest Wasylów Wielki (obecnie gmina Ulhówek, powiat Tomaszów Lubelski), gdzie w marcu 1944 r. Ukraińcy wymordowali bestialsko ok. 90 osób. Polacy mordowani byli wtedy także w sąsiednich wsiach – Rzeplinie, Korczminie, Szczepiatynie, Dyniskach, Machnówku, Łachowcach czy Tarnoszynie, gdzie 17 marca 1944 r. banderowcy, którymi dowodził Myrosław Onyszkiewycz ps. „Orest” (późniejszy dowódca OUN-UPA na terenie tzw. „Zakierzonia” tj. ziem znajdujących się po 1945 r. w granicach Polski, a które banderowcy uważali za „etnicznie ukraińskie”) wymordowali 75 osób, w tym kilkanaścioro małych dzieci….Więcej plik pdf>>
Zbrodnia w Janowej Dolinie
dr Jacek Misztal
79 lat temu w miejscowości Janowa Dolina na Wołyniu miał miejsce jeden z najbardziej krwawych epizodów ludobójstwa dokonanego przez siepaczy z UPA i ich pomagierów na ludności polskiej. W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek (22-23 kwietnia) 1943 roku sotnia UPA pod dowództwem Iwana Łytwyńczuka ps. „Dubowyj” wymordowała, wykazując się przy tym szczególnym okrucieństwem ok. 600 polskich mieszkańców wspomnianego osiedla. Więcej .. plik pdf
Wiedza Polaków o dawnych wschodnich województwach Rzeczypospolitej jest dzisiaj nikła. Obco i abstrakcyjnie brzmi samo słowo “Kresy”. Wraz z ostatnimi odchodzącymi z tego świata ich mieszkańcami umiera w Polsce zaniedbywana przez polityków i większość intelektualistów pamięć o tych ziemiach. A była to kraina czarowna, bogata urodą przyrody i różnorodnością mieszających się nacji i religii, spinanych przez wieki klamrą kultury polskiej. W niepamięć odpływa wiedza o ponad 600-letniej tradycji wspólnego bytowania Polaków – Mazurów i Ukraińców – Rusinów. Zostało ono brutalnie i ostatecznie przerwane w latach II wojny światowej. Kilka wojennych lat zniweczyło budowlę wznoszoną przez wielki ciąg kresowych pokoleń?… Więcej >>plik pdf
Wspomnienia Sabiny Kicińskiej zd. Kulesza i relacja filmowa z lat 1939 – 1945
Grabowiec – grudzień 2012 Niepublikowane dotychczas wspomnienia mieszkanki Grabowca o jej tragicznych przeżyciach na Wołyniu w okresie okrutnych mordów ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów.
Nazywam się Kicińska Sabina z domu Kulesza. Urodziłam się 23 grudnia 1929 roku we wsi Radowicze, gmina Turzysk, pow. Kowel, woj. wołyńskie. Gdy zaczęła się wojna miałam 10 lat i bardzo dobrze pamiętam, że nasi sąsiedzi to byli przeważnie Ukraińcy, z którymi żyliśmy w najlepszej zgodzie, a nawet w przyjaźni…
Wspomnienia Sabina Kicińska zd. Kulesza. Kamera: Tadeusz Halicki.
Wspomnienia >> plik pdf
“Chodzi mi tylko o prawdę” z księdzem Isakowiczem-Zalewskim rozmawia P. Terlikowski
[w rozdziale:] Ukraina I Kresy I Bandera I OUN banderowcy I Wołyń I UPA I rzeź I arcybiskup Szeptycki I ludobójstwo.
Plik pdf >>
(…) odbyłem wiele rozmów z politykami. Do pewnej granicy można z nimi rozmawiać, później się
zaczyna już mur i ten mur jest postawiony wspólnie przez wiele ugrupowań, które nie chcą tej prawdy
i one nie przełamią tego. Musiałby być całkowicie nowy Sejm, nowe ugrupowania, nowe spojrzenie,
bo teraz ta cała chora polityka nazywana polityką wschodnią to jest polityka ustępstw. Ciągle trzeba
ustępować narodom na wschód od rzeki Bug. We wszystkich sprawach. A jeżeli się prowadzi politykę
ustępstw, no to nic się nie osiągnie, nawet we własnym kraju.*
*Ks. Isakowicz-Zalewski
WIDZĘ CIĘ !!!
Widzę Cię we śnie ziemio wołyńska kochana,
Widzę miasta i twoje zielone zioła.
Ziemio wołyńska, tyś krwią naszą skapana.
Los twój krwawy o pomstę do nieba woła.
Zdeptały Cię bandy UPA i hordy OUN
Niosące nawet śmierć tym w kołyskach,
Ginęły Twoje wioski wśród czerwonych łun.
Konały polskie osiedla w ognia błyskach… Więcej plik pdf >>
Regina Owczarczak, b. mieszkanka Futoru Pazichowskiego Moje wspomnienia z przeżyć na Wołyniu do 1943 r.
„By świat nie uczynił z Polaków zbrodniarzy narodu ukraińskiego”
W chwili rozpoczęcia II-ej wojny światowej w 1939 r. miałam 14 lat i byłam jedną z pięciorga dzieci w rodzinie tzw. zubożałej szlachty. Mieszkałam wraz z rodziną na futorze, stanowiącym resztówkę majątku dziadka Edwarda Pazichowskiego. Nazwa futor Pazichowski widniała na niektórych szczegółowych mapach (topograficznych).
Z nieistniejących już dokumentów wynikało, że pradziad mój w okresie panowania carskiej Rosji na Kresach Wschodnich Polski, przegrał w karty swój majątek w Uhorsku k. Krzemieńca na Wołyniu, a syn jego Edward dorabiał się gospodarki sam. Był budowniczym młynów wodnych i ze swoich zarobków oraz częściowo z zaciągniętej pożyczki w Kasie Stefczyka, kupił ok. 40 ha ziemi, położonej o 7 km na wschód od miasteczka Białozórka w powiecie krzemienieckim na Wołyniu… Więcej >> plik pdf
Wstęp
Tragiczne losy Polaków na ziemi lubelskiej w czasie drugiej wojny światowej, a również po jej zakończeniu, znane są społeczeństwu polskiemu w kraju i za granicą na ogół tylko w pewnym, ograniczonym zakresie. Obejmuje on przede wszystkim zbrodnie i represje niemieckie oraz w mniejszym stopniu – zbrodnie rosyjskie i aparatu represji epoki PRL, dotyczące głównie polskiego podziemia i współpracującej z nią ludności. Natomiast wiedza o holokauście Polaków w wykonaniu ukraińskim jest – poza rodzinami ofiar – znikoma i skromna.
Opracowania dotyczące ludobójstwa Ukraińców wobec Polaków w okresie drugiej wojny światowej są w ogóle nieliczne i opierają się na niekompletnych danych. Są też bardzo często zafałszowane przez nacjonalistów ukraińskich i niedouczonych polskich historyków. Szczególnie nieliczne są opracowania wydarzeń na ziemi lubelskiej. A przecież rzezie ludności polskiej dokonywane były nie tylko na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, ale również na Lubelszczyźnie, głównie zaś w powiatach hrubieszowskim, biłgorajskim i tomaszowskim… Więcej >> plik pdf
“Ludobójstwo na Kresach” – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Ksiądz Tadeusz Isakowicz- Zaleski skoncentrował się na roli greckokatolickich duchownych w ludobójstwie na Kresach. Wg niego , to ówczesny biskup Szeptycki dał zielone światło dla tych okrutnych działań. Nigdy potem tego nie potępił.
Co najgorsze, wg księdza Isakowicza, na Ukrainie powstają ugrupowania paramilitarne odwołujące się do Stepana Bandery. Organizują one marsze nie pod żółto-niebieskimi flagami Ukrainy, ale pod czarno — czerwonymi banderami ( kolor czarny symbolizuje przemoc, a czerwony — krew).
Jako dowód na to, zaprezentował szereg slajdów- zdjęć z różnych imprez i uroczystości.
Zdaniem księdza, podczas gdy polskie władze unikają nadania właściwej rangi obchodom rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i uciekają przed prowadzeniem jakiejkolwiek polityki historycznej, ukraińscy nacjonaliści w sposób nachalny promują Stepana Banderę. Według księdza, polskie władze powinny szukać porozumienia raczej z działającymi na Ukrainie partiami pragnącymi budować tożsamość narodową na wartościach pozytywnych, nie zaś poszukując czegoś pozytywnego w nacjonalizmie. Ksiądz Isakowicz — Zaleski wyraził także szacunek dla postawy arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, który odmówił ostatnio podpisania wspólnego z greckokatolicką cerkwią memorandum określającego ludobójstwo na Kresach mianem „wojny polsko — ukraińskiej”.
Nazywam się Antonina Sidorowicz, mam 87 lat i mieszkam w kolonii Siedliska 115, gm. Zamość, powiat Zamość, woj. Lubelskie. Urodziłam się w 1916 r. w sierpniu we wsi Dominopol, gm. Werba, powiat Włodzimierz Wołyński. Moja mama Maria z domu Zinkiewicz, a tato Aleksander Turowski. Dla Królestwa Niebieskiego narodziłam się w Kościele w Swojczowie [gm. Werba]. Rodzice wioząc mnie do chrztu świętego musieli brać specjalną przepustkę od wojska, które stało na moście. I wojny światowej nie pamiętam, znam ją tylko z opowieści. Moja rodzinna wieś była prawie wyłącznie zamieszkana przez ludność polską, a mieszkało w niej około 300 rodzin, to była bardzo duża wieś. Rodzin ukraińskich było tylko dwie: Markiewicze i Dubczuki. Więcej >> plik pdf
Nazywam się Czesław Życzko mam 82 lata, mieszkam w miesteczku Czaplinek, przy ulicy Drahimskiej 12, powiat Drawsko – pomorskie, woj. Zachodniopomorskie. Urodziłem się w 1921 r. w kolonii Kisielówka, gm. Kisielin, powiat Horochów, woj. Wołyńskie. Mój tato Władysław Życzko był Polakiem, mama Rozalia z domu Wrońska także była Polką i pochodziła ze wsi Markowicze na Wołyniu. Rodzina taty wywodzi się z Zamojszczyzny, a mamy od pokoleń z Wołynia. Tato urodził się już na Wołyniu bowiem mój dziadek Franciszek był pracownikiem leśnym u bogatego kupca Szapira, z pochodzenia Żyda. Dziedek razem z babcią Apolonią zamieszkali we wsi Przygłówka, gm. Werba, powiat Włodzimierz Wołyński i tam wychowali swoje dzieci. Gdy hrabia Ledóchowski począł parcelować swoje majątki, w tym także ziemię w Kisielówce, mój tata Władysław i mama wspólnie kupili ziemię pod swój nowy dom. I tak to rozpoczyna się historia dziejów naszej rodziny, w tej w większości polskiej kolonii. Więcej >>plik pdf